Jak odejść od kogoś kto Cię wykorzystuje...
Mam 26 lat, 3 dzieci, brak wykształcenia, 600 zł w kieszeni.
Początek mojej historii sięga 10 lat temu a dokładnie 25 grudnia 2007r. Miałam wtedy 15 lat. Gówniara. Niedowartościowana (choć z perspektywy czasu widze że byłam ładna). Wzorowa uczennica. Gdzieś zawsze na boku.
I wtedy zjawił się on. 10 lat starszy. Wysoki, przystojny. Od razu wpadł mi w oko. Byłam w siódmym niebie, że ktoś taki jak on zainteresował się mną. Czułam się ważna, potrzebna.
Spotykaliśmy się co tydzień. Czułam motyle w brzuchu. Myślałam że cały świat należy do mnie.
I wtedy po roku znajomości w wieku 16 lat zaszłam w ciąże. Szok nie dowieżanie. Ale on ciągle wmawiał mi że mi pomoże, że będzie przy mnie.
Przerwałm naukę skończyłam 1 kl LO. Wzieliśmy ślub i przeprowadziłam się do niego I WTEDY ZACZĄŁ SIĘ MÓJ HORROR!!!
MASKA OPADŁA!
Kontrolował każdy mój ruch. Krytykował każdy mój gest. Poprawiał każda moją wypowiedz.
Najpierw arogancki i agresywny potem czuły i delikatyny.
Na początku nie przeszkadzało mi to. Myślałam że on mnie kocha a to mu ,,przejdzie" jak zobaczy że go ,,naprawde" kocham.
Jednak on wymagał ode mnie coraz więcej. Miałm zrezygnować praktycznie ze wszystkiego: rodziny, znajomych, szkoły, przyjemności. A w tym czasie miałm zajmować się nim dbać aby on miał dobrze.
Wszystkie rezygnacje wymuszał na mnie krzykiem a gdy to nie skutkowało bił mnie.
A ja siedziałm cicho i pokornie rezygnowałam ze wszystkiego.
Jednak nadszedł czas kiedy powiedziałm pas.
2 razy wyprowadzałm się żeby za 3 razem odejść definitywnie!
Moja opowieść jest tak długa że szczegóły będę opisywała w kolejnych wpisach.
Chcę dać siłe innym kobietą które są w takiej sytuacji w jakiej ja byłam i boją się a może przede wszystkim się wstydzą.